Rozdział 10






-Co?! - Odepchnęłam go od siebie i wstałam na równe nogi, przewalając przy tym krzesło.
-Wiem, że nie powinno się tak stać, ale jesteś jedną z nielicznych osób, które wieżą w moją niewinność. Jesteś piękna i inteligentna. Nie potrafiłem tego kontrolować.
-Ale na stołówce powiedziałam...
-Miałem nadzieje, że powiedziałaś to żeby mi dokopać. - Spojrzałam na niego z rozpaczą.
-Tak, o to mi chodziło, ale to nic nie zmienia.
-Czemu nie dasz mi szansy?
-Cam proszę cie.
-W czym jest lepszy ode mnie? Mam zacząć dilować, żebyś mnie chciała? - Patrzył na mnie desperacko. Co miałam mu powiedzieć? - Gdybyś nic do mnie nie czuła nie odwzajemniłabyś żadnego z moich pocałunków. - Otworzyłam, a zaraz potem zamknęłam usta. Miał racje. No ale przecież nie mogłam kochać się w dwóch chłopakach jednocześnie. Możesz idiotko. Moje sumienie lubiło mnie dobijać. - Nie zaprzeczyłaś, czyli mam racje. - Powiedziała z uśmiechem.
Nie wiem dlaczego się śmiejesz. Jest coś w tym śmiesznego? - od razu spoważniał.
-Layla. Dam ci czas. Podejmij decyzje, którego z nas wolisz i powiedz mi. - Przytulił mnie, a ja stałam nieruchomo . Nie ruszyłam się nawet, gdy już wyszedł. On sobie żartował. Przecież nie mogę tak po prostu wybrać, żaden z nich nie jest zabawką. Szybko wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer Emmy. Odebrała od razu.
-Emma ratuj. Cam był u mnie.
-Żartujesz? Znów z nim spałaś? - w jej głosie słychać było podekscytowanie.
-Nie. Oszalałaś? Powiedział, że się we mnie zakochał. - Zapadła chwila ciszy, słychać było tylko jej równy oddech.
-Ja cie pierdziele. Nie wierzę. Co, co mu powiedziałaś?
-Nic. Powiedział, że da mi czas i mam wybrać. - Zaśmiała się radośnie.
-Gdybym była koło ciebie wyściskałabym cie. - Nie rozumiałam jej. Chyba nie pojmowała tego co jej przed chwilą powiedziałam.
-Em! Tu nie ma się z czego cieszyć. Co ja mam zrobić?
-Layla, czemu jesteś taka zdenerwowana? To przecież proste co masz zrobić. Zadzwoń do niego i powiedz, że czujesz to samo.
-Ale tak nie jest! A poza tym jestem z Chrisem.
-Skarbie, kogo ty się starasz oszukać? Mało razy widziałam jak na niego patrzysz? A na Chrisa nigdy tak nie spojrzałaś. Możesz wmawiać mi co chcesz, ale przyznaj się przed samą sobą, że tak naprawdę to Cam zawrócił ci w głowie. To w nim się zakochałaś, a nie w słodkim Chrisie. - Jej słowa mną wstrząsnęły. Czy możliwe było, że ona ma racje? Że nie potrafiłam tego dostrzec, a moja przyjaciółka lepiej znała moje uczucia niż ja sama? - Layla zastanów się nad tym, ale odpowiedz jest chyba jasna. Jeżeli chcesz pogadam z Chrisem i tak mamy się dziś spotkać. On to zrozumie.
-Ja, zadzwonię jutro.
-Dobrze. Dobranoc kochana.
-Dobranoc. - Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i tym razem wybrałam numer Chrisa. Na szczęście nie odebrał. Odetchnęłam z ulgą. Co ja miałam mu powiedzieć? Nie chciałam go zranić nie po tym wszystkim co dla mnie zrobił. Przecież nie byłam potworem. Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu by się uspokoić. Cam czemu zrobiłeś mi to właśnie teraz? Zajrzałam do pokoju mamy, ale już spała. Założyłam czarny jesienny płaszczyk i wyszłam w ciemna noc. Cmentarz nie znajdował się daleko. Panowała tam okropna cisza, którą zakłócał jedynie świst wiatru. Liście powoli zmieniały już barwę, ale w tych ciemnościach nie było tego widać. Grób Sary znajdował się pod wielkim starym drzewem, które wyglądało jakby miało się zaraz przewrócić. Usiadłam na zimnym granicie i spojrzałam na jej uśmiechnięte zdjęcie.
-Tak cie przepraszam. - Łzy spłynęły mi po licach. - Saruś wiem, że nie chciałaś dla mnie takiego życia. Wiem, ale bez ciebie się zagubiłam. Świat jest taki skomplikowany. Czemu mi tego n ie powiedziałaś. Czemu mnie nie uprzedziłaś? - Umilkłam czekając na odpowiedz, której nie było mi dane usłyszeć. - Tęsknie za tobą, ale wiesz mama jest teraz blisko mnie. Nie mogę jej powiedzieć wszystkiego, ale to miłe mieć kogoś kto się o ciebie troszczy. Wiem, że ty też nade mną czuwasz, ale bardzo bym chciała byś była obok mnie. - Schowałam twarz w dłoniach i pozwoliła sobie płakać dotąd, aż łzy przestały lecieć. Pociągnęłam nosem i wstałam. Pogrzebała po kieszenie i znalazłam zapalniczkę. Zapaliłam ponownie wszystkie znicze, które zgasił wiatr. Światło zalało czarno szary kamień. Wyglądało to zjawiskowo i przygnębiająco.. Otarłam słone krople.
-Kocham cie Sara. - Uśmiechnęłam się do jej zdjęcia i weszłam na ścieżkę prowadzącą do bramy wyjściowej. Robiło się coraz zimniej, aż przeszedł mnie bolesny dreszcz. Usłyszałam za sobą głuchy huk. Rozejrzałam się dookoła, ale nic nie zobaczyłam Poczuła strach. Przychodzenie tu po zmroku nie było dobrym pomysłem. A jeżeli to ten morderca, albo jaki kol wiek inny? Zaczęłam szybciej iść. Byleby dojść do oświetlonej ulicy. Moje płuca płonęły, ale się nie zatrzymałam. Kolejny huk. Jeszcze parę kroków. Poczułam silny ból i już nie widziała zbliżających się świateł latarni. Została tylko przerażająca ciemność, w której tonęłam i nie mogłam się wydostać.

10 komentarzy:

Szukaj na tym blogu