Rozdział 5



                                   



Następne pięć dni przesiedziałam w domu, praktycznie nie wychodząc z pokoju. W szkolę nie potrafiłabym spojrzeć w oczy ani Camowi, anie Chrisowi. Prędzej spaliłabym się ze wstydu. W domu unikałam matki jak ognia. Myślała, że może od tak wszystko naprawić, że dam jej na to szanse, ale ja nie zmierzałam tego robić. Przynajmniej w najbliższym czasie. Gdy przyszedł poniedziałek walczyła z ochotą zostania w łóżku, przez co przepadły mi dwie lekcje. Chcąc się ukryć  założyłam najobszerniejszą bluzę jaką znalazłam w szafie. Torbę przełożyłam przez głowę, a ręce schowałam do kieszeni. Tak naprawdę nie wiedziałam czego się obawiam, ale chciałam być niezauważalna. W chwili, w której przekroczyłam próg szkoły zadzwonił dzwonek na przerwę. Uczniowie zaczęli wylewać się z klas śmiejąc się i wygłupiając. Szczerze im zazdrościłam. Podeszłam do okna i usiadłam na wąskim parapecie. Chłód owiał moje plecy. Rozejrzałam się wokoło i zauważyłam Chrisa idącego szybkim, ale swobodnym krokiem w moją stronę. Modliłam się o to by wybrał inny kierunek, ale on nie wyglądał jakby miał taki zamiar. Wiedziałam, że nie mam szansy na ucieczkę. Miał na sobie szare jeansy, czarno czerwoną bluzę i czapkę z daszkiem, także czarną. Kilka blond kosmyków wydostało się spod czapki co dało mu jeszcze łagodniejszy wygląd. Był przystojny, w inny sposób niż Cam, ale jednak przystojny do takiego stopnia, że gdy do mnie podszedł przeszedł mnie dreszcz, który na pewno nie był spowodowany strachem czy niepokojem.
-Cześć. - Pierwszy się odezwał i spojrzał na mnie z góry posyłając mi cudowny uśmiech.
-Przepraszam. - Wypaliłam. Zobaczyłam zaskoczenie na jego twarzy i nieme pytanie w oczach. - Za to jak cie ostatnio potraktowałam
-Ach. Nie przejmuj się. Rozumiem. Nie czułaś się najlepiej. - Kiwnęłam głową i zeskoczyłam z parapetu. Był ode mnie wyższy, mimo że nie należał do najwyższych chłopaków. Pochylił się nade mną i schował zabłąkany kosmyk moich włosów za ucho. Owiał mnie zapach cytryny połączonej z dymem papierosowym. Czułam jego oddech na szyi, a po chwili także jego wilgotne usta na moich. Byłam tak tym zaskoczona, że w pierwszej chwili w ogóle nie zareagowałam, jednak pod naciskiem jego warg uchyliła swoje odwzajemniając słodki pocałunek. Gdy się ode mnie odsunął skupił wzrok na kimś za moimi plecami. Odwróciła się by zobaczyć kto to. Cam nie patrzył na mnie tylko na Chrisa z nienawiścią wypisaną w oczach. Blondyn złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Nie protestowałam i pozwoliłam się prowadzić. Wyszliśmy z budynku i ruszyliśmy ulicą, której nie znałam.
-Chyba nic się nie stanie, jak zrobisz sobie jeszcze jeden wolny dzień. - Uśmiechnęłam się szeroko, a on przygarnął mnie do siebie ramieniem. Zatrzymaliśmy się przed naprawdę dużym skateparkiem. Wielu nastolatków jeździło na deskorolkach, kilku innych na rowerach i rolkach. Większość stanowili chłopcy , ubrani w podobny sposób. Chris posadził mnie na murku z czerwonej cegły, który okalał park jak ogrodzenie.
-Poczekaj tu chwile. - Powiedział i odszedł w stronę grupki chłopaków siedzących na jednej z ramp. Z tej odległości nie mogłam usłyszeć o czym rozmawiają, ale dostrzegłam, że Chris podaje im małe przezroczyste torebeczki z białymi tabletkami. Gdy dokonał transakcji, za którą zgarnął niezłą sumkę, wrócił do mnie nic nie mówiąc zaczął mnie całować bez żadnego skrępowania. Najwidoczniej miał gdzieś co myślą inni. Po długim namiętnym pocałunku, od którego zabrakło mi tchu odepchnęłam go od siebie. Na jego twarzy promieniał uśmiech, a oczy błyszczały. Policzki miał delikatnie zaróżowione przez co wyglądał jak mały chłopiec. Zabrałam mu czapkę i założyła na głowę.
-I jak?
-Pasuje ci. - Głos miał zachrypnięty, ale czuć było, że mówi szczerze. Usiadł koło mnie i zaczął bawić się moją ręką.
-Dlaczego nie przyjaźnisz się już z Camem? - Poczułam jak się spiął, ale nie puścił mojej dłoni.
-Byłem zakochany w Mai, ale ona wybrała go. Nie winiłem go za to, mimo że wariowałem z zazdrości, ale gdy dowiedziałem się co zrobił. Nie potrafiłem spojrzeć mu w oczy.
-Ale policja oczyściła go z zarzutów. - Starała się nie pokazać, że trochę zdziwiła mnie jego odpowiedz. Spojrzał mi w oczy.
-Nawet jeżeli tego nie zrobił, o czym nie mogę być święcie przekonany, mógł ją ocalić. Wiem, że mógł.
-Nie powinieneś go o to obwiniać.
-Nie broń go. Nie wiesz jaki jest. - zrozumiałam, że to koniec rozmowy na ten temat. - Czemu wybrałaś to liceum?
-Chciałam wyrwać się ze swojego świata. Pokazać ojcu, że nie będzie wybierał za mnie i po części dla siostry.
-Chce żebyś chodziła do takiej szkoły?
-Nie, chciała dla mnie normalnego życia. Wiem, że marzyła by poczuć się jak zwyczajna nastolatka i pragnęła też tego dla mnie.
-Czemu mówisz o niej w czasie przeszłym? - Utkwiłam wzrok w budynku naprzeciwko . Był to szpital, bardzo stary i chyba już nie czynny. Zamrugałam parę razy by powstrzymać łzy.
-Nie żyję. Zginęła w wypadku parę tygodni temu. - Nastała cisza, ale tylko na niedługą chwilę.
-Przykro mi. - Przytulił mnie mocno, a ja się rozkleiłam. Płakałam cicho, ale rozpaczliwie. Chris głaskał mnie po plecach i włosach co było pocieszające, mimo tego że nic nie mówił. Pozwolił mi wylać z siebie żal. Pociągnęłam nosem, gdy łzy przestały lecieć. Słońce zaczęło chować się za horyzontem.
-Chyba powinnam wracać do domu.
-Odprowadzę cie.
-Dobrze. - Zsunął się z murku i znów chwycił moją dłoń, był to niewinny, ale miły i czuły gest. Szliśmy w ciszy , ale nie takiej krępującej. Przez ten czas pozbierałam myśli, czy to oznacza, że jesteśmy parą? Nie odważyłabym się zapytać. W autobusie ludzie patrzyli na nas z uśmiechem.
-Tu mieszkam. - Zobaczyłam szok w jego oczach.
-Nie przypuszczałem, że...
-Staram się z tym nie odnosić. - Uśmiechnęłam się. - Zaprosiłabym cie do środka, ale moja stuknięta matka nie dała by nam spokoju. - Nic nie powiedział tylko mnie pocałował.
-Do zobaczenie jutro.
-Do zobaczenia. - Mrugnął do mnie i odszedł z błąkającym uśmiechem na ustach.

Z kuchni słychać było czyjąś rozmowę. Znajomy męski głos tłumaczył coś mamie. Z zaciekawieniem weszłam do pomieszczenia powodując tym, że mężczyzna zamilkł.
-Tata?
-Och, Layla to ty. - Miał potężny głos. To po nim odziedziczyłam czarne delikatnie falujące włosy. Był przystojny i wyglądał na faceta, który łamie kobiece serca.
-Co tu robisz? - Spytałam ostro.
-Przyjechałem zobaczyć jak się macie. - Parsknęłam.
-Dobry żart tatusiu.
-Nie bądź oschła. - Pouczyła mnie matka, ale zaraz się zamknęła, gdy tylko na nią spojrzałam
-Idź się lepiej napij. - Moje słowa ją zraniły, co dało mi satysfakcję.
-Layla. - Upomniał mnie ojciec.
-Po co tu przylazłeś? - Zignorował wstręt w moim głosie.
-Jak w nowej szkolę? - Zaśmiałam się bez krzty rozbawienia.
-No wiesz jak to w liceum. Jak na razie tylko jedna martwa dziewczyna, kilka gwałtów. Uczniowie chodzą z nożami w kieszeniach i na przerwach rzucają się na nauczycieli, którzy postawili im pałę. Oczywiście nie dosłownie z tą pałą, ale w łazienka rżną się tak, że ich jęki słychać na korytarzu...
-Nie bądź wulgarna! Jesteś zbyt rozpieszczona. - Uniosłam brwi do góry i wybuchnęłam szyderczym śmiechem.
-Potrzebujesz lekarza tatusiu? A może tylko słownika? Bo chyba nie znasz znaczenia słowa rozpieszczona. - Warknęłam i bez zastanowienia splunęłam mu na buty, a potem wyszłam trzaskając drzwiami. Wściekła wbiegłam do swojego pokoju. Z ust wyrwał mi się krzyk. Przy moim biurku siedział Cam

2 komentarze:

  1. Dalej <3 To opowiadanie naprawdę wciąga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się z tego cieszę i do jutra postaram się wstawić następny rozdział :)

      Usuń

Szukaj na tym blogu