Rozdział 12





    



Jej ciało niczym szmaciana lalka osunęło się w kałużę krwi. Mimo że smutek rozdzierał mnie od środka, nie płakałam. Chciałam być przynajmniej w połowie tak silna jak ona. Nie mogłam pokazać mu, że wygrał.
-Ty gnojku! Nie jesteś Bogiem by decydować o tym kto umrze! Nie masz prawa odbierać życia! - Zaśmiał się, pochylił nad blondynką i zamknął jej błękitne oczy.
-Nie myślałem tak o tym, ale muszę przyznać, że brzmi nieźle. Bóg Chris to on zdecyduje czy będziesz żyć. - Zacisnęłam zęby i spojrzałam na niego złowrogo.
-Nie ujdzie ci to na sucho. Ktoś się w końcu o tym dowie, dowie się o tobie i pożałujesz.
-Nie martw się o to. Ciebie i tak już nie będzie. Powinnaś być szczęśliwa, w końcu będziesz tam gdzie siostrzyczka. - Nienawidziłam go jak nikogo dotąd. Myślałam tylko o tym jak się stąd wydostać. Starałam się nie patrzeć na Emmę, ale moje oczy mnie nie słuchały. Powinno mnie to dobić, ale ku mojemu zdziwieniu dało mi to siłę. Musiałam walczyć, by ten bezlitosny dupek poniósł karę za jej śmierć. W mojej głowie pojawiła się twarz Anabel. Czy ją też skrzywdził? Czy był zdolny by zrobić to własnej siostrze? Zerknęłam na niego. Wycierał nóż o spodnie i przyglądał się martwemu ciału z zadowoleniem. Napotkał mój wzrok i posłał mi całusa. - Wiesz, żałuję jednego, że nasz pierwszy raz odbędzie się w takich warunkach. Osobiście wolałbym coś bardziej romantycznego, ale no cóż nie ma na to czasu. - Zaschło mi w gardle, a puls przyspieszył.
-C, co?
-Myślałaś, że pozwolę sobie ciebie zabić bez tego? Nie ma mowy. Byłoby w tym za mało dramaturgi. Wiesz z Emmą też bym mógł, ale to była moja przyjaciółka i chyba byłoby to dosyć krępujące, nieprawdaż? - On był szalony, nie mówił poważnie, uroił sobie coś i chciał mnie nastraszyć.
-Nie możesz tego zrobić. Nie możesz! - Wzruszył arogancko ramionami i oblizał wargi.
-Mogę i to zrobię. Nie udawaj, że tego nie chcesz. Wątpię żebyś sprzeciw stawiała się Camowi. - Zaczął się do mnie zbliżać, a gdy był dosyć blisko kopnęłam go w kostkę.
-Nie waż się mnie dotknąć!. - Zasyczał z bólu i stracił równowagę, niestety tylko na chwile, po kilku sekundach z powrotem stał normalnie.
-Lubisz ostro? Mam nadzieję, że będziesz głośno krzyczeć. - Wierzgałam rękoma i nogami na oślep, gdy usiadł koło mnie, ale nie reagował na moje ciosy. Uwolnił moją rękę z kajdanek i zdjął mój płaszcz. Chciałam wstać, ale przycisnął mnie swoim ciałem do chłodnej podłogi. Poczułam jak skóra zdziera się z moich łokci i kręgosłupa.
Chris puść mnie! - Przeniósł moje dłonie za głowę, jak wtedy Cam gdy był pierwszy raz w moim domu..
-Maleńka, nie utrudniaj mi tego, bo tylko pogorszysz sprawę. - Przycisnął wargi do moich zaciśniętych ust, a potem jedną ręką odpiął guzik moich jeansów.
-Proszę cie. - Już nie krzyczałam, ale płakałam. Nie potrafiłam być silna. Tego było za dożo. Zamknęłam oczy, gdy pozbył się mojej bielizny. Nuż położył obok siebie i spojrzał na mnie znacząco.
-Jeżeli chciałabyś zrobić coś głupiego, pamiętaj poczujesz go w swoim sercu. A teraz się trochę rozluźnij bo inaczej będzie bolało. - Opuścił spodnie i kolanami rozłożył moje nogi. Czułam jak jego skóra ociera się o moją i zebrało się mi na mdłości. Bez powodzenia próbowałam złączyć z powrotem nogi, słysząc jego ciężki oddech. Uścisk na nadgarstkach stał się mocniejszy. Poczułam wbijające się paznokcie, a z moich ust wyrwał się cichy jęk bólu, gdy włożył go we mnie. Nie było chyba nic gorszego dla kobiety niż gwałt. Był niedelikatny i szorstki. Z każdą chwilą robił to coraz szybciej, a ja już nie miałam siły walczyć, leżałam nieruchomo czekając na koniec. Poddałam się. Z jego ust pociekła ślina, a po chwili opadł na mnie dysząc. Trwało to parę minut, które były dla mnie wiecznością. Z ledwością mogłam oddychać. Może to i lepiej. Teraz pragnęłam tylko umrzeć. Zapach potu i widok krwi między moimi nogami, doprowadził do skurczu żołądka, odwróciłam głowę i zwymiotowałam. Chris wstał i uśmiechnął się złośliwie.
-Było miło skarbie. - Okrył mnie płaszczem. - To tak żebyś nie zmarzła. Niedługo wrócę i porozmawiamy o twojej śmierci. - Nachylił się i pocałował mnie w czoło. Ani drgnęłam. Modliłam się by się odwrócił i wyszedł. Rzucił mi jeszcze jedno spojrzenie i ruszył do schodów. Odetchnęła cicho i spojrzałam na nóż. Masz słabą pamięć Chris. Gdy tylko usłyszałam zamykanie się zamka poderwałam się do góry. Nie wiedziałam skąd tak nagle mam tyle siły. Ubrałam się w pośpiechu i chwyciłam broń. Jak ja miałam tego użyć? Przecież nie mogę zabić człowieka. Przełknęłam ślinę i przypomniałam sobie co przed chwilą mi zrobił. To nie był człowiek. On zasłużył na śmierć. Podeszłam do Emmy i pogłaskałam ją po policzku. - Przepraszam cię kochanie. Mam nadzieje, że tam będzie ci lepiej. Obiecuję, że zapłaci za to co zrobił. - Po cichu podeszłam do drzwi i pociągnęłam za klamkę, nie były zamknięte na klucz. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do ciemnego pomieszczenia. Jeżeli się nie myliłam był to stary opuszczony dom, który znajdował się niedaleko cmentarza. Mieszkała tu kiedyś para staruszków, po których śmierci nikt nie zajął się domem. Moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności i zaczęłam wyraźniej widzieć. Ruszyłam przed siebie ostrożnie stawiając kolejne kroki. Trafiłam do ogromnego salonu z kominkiem koło którego stały dwa bujane fotele. Wyobraziłam sobie tą kochającą się parę i na chwilę zrobiło mi się miło na sercu. Też chciałabym zestarzeć się z kimś kogo kocham. Cam. To o nim pomyślałam. Ale żeby to mogło się wydarzyć musiałam przeżyć, a potem pójść do jakiegoś dobrego psychiatry. Ruszyłam przez salon i usłyszała skrzypnięcie podłogi. Moje serce wykonało niebezpieczne salto, a ja schowałam się za starą kanapą. Próbowałam uspokoić oddech by mnie nie usłyszał. Musiał stąd tylko wyjść i ile sił w nogach pognać na policję. Zagwizdał i z butelką w ręku skierował się w stronę piwnicy. Chciałam się na niego rzucić i wbić mu ten nóż w klatkę, ale wiedziałam, że mogłabym przegrać, a wtedy nie byłoby już żadnej nadziei. Gdy tylko zniknął w mały korytarzyku oczami odszukałam drzwi i biegiem do nich ruszyłam. Usłyszałam jak klnie pod nosem i jak jego stopy uderzają o podłogę. Nie mogę mu pozwolić się do mnie zbliżyć. Wypadłam na zewnątrz i złapał do płuc zimne powietrze. Nie myliłam się, to był ten dom. Wiedziałam jak stąd trafić do domu. Musiałam tylko biec. Szybko biec.
-Layla wracaj! - Obejrzałam się za siebie. Stał już w wyjściu ze wściekłą miną. Scena jak z horroru, w którym nie miała szans na przeżycie. Przyśpieszyłam, a on ruszył za mną. W jego dłoni coś zabłysło. To był pistolet. Nie, nie boże tylko nie to. Proszę daj mi szansę. Obiecuję, że już będę dobrym człowiekiem. Nie zatrzymałam się. Byłam prawie przy głównej ulicy, gdy zobaczyłam kogoś w świetle latarni.
-Cam!. - Chłopak na dźwięk mojego głosu odwrócił się w moją stronę. To był naprawdę on, ale skąd się tu wziął? Na jego twarzy było widać ulgę zmieszaną ze strachem. Chciałam jeszcze raz krzyknąć, ale usłyszałam strzał. Upadłam na kolana, a obraz przed oczami zaczął się rozmazywać. Widziałam jak czarnowłosy biegnie w moją stronę i coś mówi, ale nie mogłam go usłyszeć. Kolejny strzał i zniknął. Miałam wrażenie że na zawszę.

5 komentarzy:

  1. Jezu dziewczyno .... Siedze teraz sama w pokoju i każde skrzypniecie mnie przeraza Dodaj szybko nexta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha no starałam się jak mogłam by wywołało to trochę grozy:) Już zabieram się do pisania.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Cieszę się że ci się podoba :) miała małe zastrzeżenia co do tego rozdziału, ale widzę, że się wam podoba :D

      Usuń
  3. Bosh bosh ja pierdole ale akcja :D kurwa mac gorzej niż w horrorze :D

    OdpowiedzUsuń

Szukaj na tym blogu