Rozdział 4


                              

Głowa rano tak mnie bolała, iż myślałam, że zaraz umrę. Z ledwością zwlekłam się z łózka. Zarzuciłam na siebie byle co, nie przejmowałam się makijażem ani włosami. Parę minut po czasie dotarłam do szkoły, nie miałam nawet siły stawiać większych kroków. Mogłam zostać w domu. Ból nasilał się coraz bardziej. Weszłam do klasy i rozejrzałam się po niej. Chris był na swoim miejscu, szybko odwróciłam od niego wzrok, Cam również, przyglądał mi się bacznie. Za to nigdzie nie dostrzegłam Emmy.
-Panno Gentry, czy mogłaby pani mi wytłumaczyć swoje spóźnienie?
-Proszę tak nie krzyczeć, głowa mi zaraz pęknie.
-Młoda damo ja wcale nie krzyczę, a jak źle się czujesz mogłaś zostać w domu.
-Dobrze, następnym razem z pewnością tak zrobię.
-Zajmij teraz swoje miejsce. - Ruszyłam do swojej ławki, ale tam nie usiadłam. Cam kiwnięciem głowy wskazał na miejsce obok siebie, które zajęłam z niechęcią. Chciałam wiedzieć czego ode mnie chciał.
-Chyba wczoraj nieźle zabalowałaś.
-Nie twój interes. - Mój głos był przepełniony gniewem. - Czego chcesz?
-Ja, ja nie powinienem wczoraj tak na ciebie naskakiwać. Przepraszam.- Brzmiał szczerze, ale ja nie zamierzałam mu wybaczyć.
-Wisisz mi słuchawki.
-Co?
-Zepsułeś mi słuchawki.
-Ach, jasne odkupie. - Coraz trudniej było mi się skupić na tym co mówi. Ból stawał się nie do zniesienia.
-Chyba nie powinnaś dziś przychodzić do szkoły. Nie wyg...- Nie dokończył zdania, a może ja go niedosłyszałam. Wzięłam torbę i wybiegłam z klasy czując spojrzenia wszystkich na plecach. Resztę lekcji przesiedziałam w damskiej łazience. Wyglądałam jak upiór, miałam czerwone i podkrążone oczy napełnione łzami, sine usta i rozczochrane włosy. Zastanawiałam się co się ze mną dzieje, gdy zadzwonił dzwonek wyszłam na korytarz. Pod oknem naprzeciwko drzwi łazienki stał Chris. Podszedł do mnie nie spokojnie.
-Wszystko okey? - Chciał złapać mnie za rękę ale cofnęłam się gwałtownie.
-Nie dotykaj mnie. - Warknęłam zaskoczona skąd u mnie ta wrogość.
-Co się stało?
-Daj mi spokój, nie mam ochoty rozmawiać. - Czułam, że go zraniłam. Może to co wydarzyło się wczoraj znaczyło dla niego więcej. Spojrzałam na niego przepraszająco i ruszyłam do wyjścia. Gdy otworzyła drzwi owiała mnie fala zimna. Moje ciało przeszedł dreszcz . Z nieba zaczęły spadać zimne krople. Super, lepiej być nie może. Poprawiłam torbę na ramieniu i zaczęłam iść przed siebie. Zanim zdążyłam dojść na przystanek nie zastała na mnie nawet jedna sucha nitka. Nie musiała długo czekać na autobus. O tej porze nie było zbyt wielu ludzi, ale każdy patrzył na mnie pobłażliwie. Zajęłam miejsce najbardziej oddalone od tych spojrzeń. Potrzebowałam ciszy i spokoju. W domu było jakoś dziwnie , nie grał nawet telewizor w pokoju mamy. Zdjęłam przemoknięte buty i poszłam sprawdzić co jest nie tak. Powoli uchyliłam drzwi sypialni mamy, ale nikogo tam nie było.
-Mamo?! - Gdzie ona się podziewa? Przeszukałam cały dom, nie było jej nigdzie. Przebrała, się w rozciągnięte dresy i zeszłam do kuchni. Ból głowy ustąpił jakby ręką odjął. Zaparzyłam sobie herbatę, poszłam do salonu, położyłam się na kanapie i usnęłam. Obudził mnie czyjś śmiech. Zerwałam się na równe nogi strącając niechcący kubek z herbatą ze stolika. Zdenerwowana zaklęłam pod nosem i poszłam zobaczyć kto to. Doznałam szoku, gdy zobaczyłam własną matkę roześmianą rozmawiającą przez telefon. Wokół niej poustawiane były torby wypełnione ciuchami i kosmetykami.
-Mamo?
-Och, kochanie poczekaj sekundę. - Kochanie? Czy jej odbiło? Rozłączyła się i spojrzała na mnie z ukrytą nadzieją w oczach.
-Co ci się stało? - Wypaliłam.
-W nocy przemyślałam sobie parę rzeczy. Uznałam że nie mogę się poddać. Muszę cię wychować.Poukładać życie.
-Poukładać życie?! Nie uważasz, że na to za późno? Z r rujnowałaś życie sobie i mi! Pozwoliłaś umrzeć swojej córce. To twoja wina, że Sara nie żyje! Miałaś nas gdzieś. - Ostatnie słowa wypowiedziałam niemal szeptem.
-Layla! To nie tak...
-Daruj sobie! Nie jesteś już dla mnie matką. - Po moich policzkach spłynęły łzy, ze złością wbiegłam na górę i z hukiem zatrzasnęłam za sobą drzwi. Musiałam jakoś odreagować. Ostatnio jak byłam wściekła poszłam do Emmy, ale nie mogę ciągle zwalać się jej na głowę, bo mam zły humor. Wywaliłam wszystko ze swojej szafy. Wybrałam kusą czarną sukienkę bez ramiączek, skórzaną kurtkę i czarne kozaki na szpilce. Jeżeli miałam się bawić to przynajmniej dobrze wyglądając, choć prawdopodobnie ludzie wezmą mnie za dziwkę. Nie przejęłam się tym, no bo po co? Telefon i pieniądze wsadziłam do kieszeni kurtki i wyszłam nie zwracając uwagi na matkę. Na zewnątrz zapadł już mrok, a deszcz przestał padać. Na niebie księżyc wisiał w całej swojej okazałości, gwiazd nie było widać przez uliczne latarnie. Nie było zimno, mimo że wiał delikatny wietrzyk. Rozpuściłam włosy i ruszyła przed siebie. Wiedziałam, że zachowuje się nieodpowiedzialnie jak dziecko, ale nic nie mogłam na to poradzić. Wsiadłam do autobusu i wysiadłam na przystanku najbardziej oddalonym od mojego domu. Ta dzielnica na pewno nie była zbyt bezpieczna. Stare domy z zabitymi oknami, opuszczony magazyn, a na końcu ulicy stał bar z neonowym szyldem. Pod wpływem emocji ruszyłam w jego stronę. Miałam nadzieje, że w takiej okolicy nie będą prosić o dokumenty. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Śmierdziało tam tytoniem i alkoholem. Idealnie. Z głośników leciała jakaś jazzowa muzyka. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że każdy facet, który znajdował się wewnątrz patrzył na mnie zgłodniałym wzrokiem. O kurcze. Poczułam czyjś oddech na szyi, a moje serce wykonało salto.
-Wchodzenie do takiego miejsca świadczy o twojej inteligencji.- Odwróciłam się w stronę mówiącego. Szyderczy, tajemniczy uśmiech, czarne włosy i niebieskie niemal granatowe oczy.
-Cam.
-Ładna sukienka. Seksownie w niej wyglądasz.
-Co ty tutaj robisz?
-Mógłbym cie spytać o to samo, ale twój strój mówi wystarczająco dużo.
-Nieprawda!
-Czyżby? Spójrz na nich. - Szepnął mi do ucha. - Każdy ma ochotę cie zerżnąć. - Chciałam go odepchnąć, ale on tylko przyciągnął mnie bliżej. - Przyznam szczerzę, że ja też.
-Puszczaj mnie. - Warknęłam, jednak on tego nie zrobił tylko zaprowadził mnie do jednego ze stolików, z siedzeniami obitymi skórą.
-Napijesz się czegoś?
-Nie. Chcę stąd wyjść.
-Tak szybko? - Udał zmartwionego.
-Owszem. - Westchnął.
-Widziałem cię z Chrisem. - Zdziwiło mnie to, że wszedł na temat Chrisa.
-No i?
-Powinnaś trzymać się od niego z dala. - Spojrzałam na niego unosząc brwi do góry.
-Czy to nie on powinien przestrzegać mnie przed tobą? - Uśmiech z jego twarzy znikł.
-Powiedziałaś, że wierzysz, że to nie ja zabiłem. - Jego głos był zachrypnięty i taki jakby zdenerwowany.
-Tak, powiedziałam tak i to się nie zmienia, ale nie wiem co masz do Chrisa.
-On wcale nie jest taki jaki się wydaję.
-Czyżby? A nie mówisz w tej chwili o sobie?- Zignorował moje pytanie.
-Znam go wiele lat i uwierz mi , ze przez niego spotka cie wiele nieprzyjemności. - Prychnęłam.
-Co cię to w ogóle obchodzi? Nie znasz mnie.
-Wiem, ale, ale wydajesz się taka niewinna i głupia w swojej bezmyślności.
-Nie jestem bezmyślna.
-Tak? A to, że tu przyszłaś i to w takim stroju nie czyni cię bezmyślną? - Głośno przełknęłam ślinę.
-Była zdenerwowana. Potrzebowałam rozrywki. - Po jego ustach przemknął uśmiech. W głowie powtórzyłam jeszcze raz to zdanie i zdałam sobie sprawę, że chyba wyraziłam się w nieodpowiedni sposób.
-Czym byłaś zdenerwowana?
-Nieważne. - Chciałam wstać, ale mi nie pozwolił.
-Chciałaś rozrywki to czemu wychodzić? Znajdzie się paru chętnych, którzy ci ja zapewnią.
-Włącznie z tobą? - Wzruszył ramionami, a ja się wyrwałam z jego uścisku. - Do zobaczenia w szkole – Rzuciłam na odchodne, nie oglądając się za siebie. Gdy wyszłam na zewnątrz odetchnęłam z ulgą.
-Hej mała! - Usłyszała potężny męski głos i spojrzałam w stronę, z której dochodził. W moim kierunku szedł uśmiechnięty napakowany koleś. Wstrzymałam oddech, gdy stanął przede mną. O rany, jaki on wielki. Pomyślałam i pożałowałam tego, ponieważ mój strach tylko wzmógł na sile.
-Zgubiłaś się? Mogę ci w czymś pomóc? - Pokręciłam przecząco głową nie mogąc wykrztusić z siebie słowa. Gdy chłopak to dostrzegł jego uśmiech stał się na tyle szeroki, że było widać białe zęby. Musiał mieć dobrego dentystę. Ręką musnął mój policzek. - Ładna jesteś. - Pchnął mnie na ścianę baru. Zasyczałam z bólu. Chłopak zaśmiał się i chciał podwinąć moją sukienkę do góry, ale wtedy otworzyły się drzwi .
-O Max, dzięki, że zająłeś się moja przyjaciółką – Cam podszedł do mięśniaka i odsunął go ode mnie, a potem uścisnął jego dłoń.
-Znasz tą kruszynkę?
-Tak. To Layla. Przepraszam, że musiałaś czekać.- Był świetnym aktorem. Skupiłam się na jego równym oddechu by się uspokoić. Zamienił jeszcze parę słów z Maxem, a potem pociągnął mnie za rękę do swojego samochodu.
-Następnym razem jak postanowisz wybrać się w takie miejsce , ubierz się skromniej. Mnie może wtedy nie być. - Spojrzałam na niego wściekła, że go to śmieszy.
-Nie prosiłam o pomoc. - Uniósł brwi do góry.
-Wiesz Max siedział za napad i próbę gwałtu. - Znieruchomiała, a on się uśmiechnął szerzej. - Więc zamiast narzekać mogłabyś podziękować. - Nic nie odpowiedziałam. Odwróciłam od niego wzrok i skupiłam się na widokiem za szybą.
-Gdzie cie zawieść? - Chwilę myślałam nad odpowiedzią, zastanawiając się gdzie mogę jechać o tej porze.
-Do Chrisa. - Przez jego twarz przemknął cień zaskoczenia, ale szybko go zamaskował.
-Nie.
-Co?
-Powiedziałem nie.
-Wiem co powiedziałeś.
-To po co pytasz? - Jego dobry humor prysł.
-Dlaczego?
-Powiedziałem ci w barze.
-Ale co ci do tego?
-Nie dyskutuj. Nie zawiozę cie do niego i już.
-Zatrzymaj się.
-Nie.
-Zatrzymaj się Cam! - Nawet nie drgnął. - Cam.
-Nie! Chcesz spotkać po drodze kogoś takiego jak Max?!
-A skąd mam wiedzieć, że ty taki nie jesteś?! - Wciągnął powietrze przez zaciśnięte zęby. Wcale nie chciałam tego powiedzieć, ale mnie wkurzył. - Ja nie chciałam...
-Zamknij się! - Zaskoczył mnie ton jego głosu- Podaj mi swój adres. - Podałam, a potem przez całą drogę się nie odzywałam. Czuła, że co jakiś czas na mnie zerka, ale w żaden sposób nie zareagowałam.
-No proszę, nasza Layla mieszka najlepszej dzielnicy Nowego yorku. Nie chwaliłaś się, że jesteś bogata.
-Nie chwaliłeś się, że jesteś chamem. - Odpowiedziałam, a gdy samochód się zatrzymał wysiadłam trzaskając drzwiami, nie zerkając za siebie.

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Już niedługo będzie, ogólnie na razie jest 9 tylko muszę spisać je na komputer :) i cieszę się, że się podoba :)

      Usuń

Szukaj na tym blogu